O ważności dzwonów i dzwonków

PME 51920 Fot K Wodecka

Wyryte na jednym z dzwonów katedry w Szafuzie (Szwajcaria) motto brzmi: „Vivos voco, mortos plango, fulgura flango”, co znaczy: „Żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę”. Zdanie to najlepiej oddaje niecodzienną symbolikę dzwonów w najbliższym nam europejskim kręgu kultury. Co najmniej od Średniowiecza ich dźwięk towarzyszył człowiekowi; narodziny i śmierć, zwycięstwo lub klęska, wołanie na trwogę, uprzedzanie o burzy czy niebezpieczeństwie – to zadanie dla dzwonu. W dalszych kulturach spotykamy inną jeszcze symbolikę: dzwon to harmonia, czas, głos Boga, wolność, radość, raj i zdrowie.  Spotykamy też znaczenia bardziej ezoteryczne, takie jak: dwupłciowość, dziewictwo, morze, woda, kobiecość. Jednak od czasu, gdy ręczny dzwonek obsługiwany przez szkolnego dozorcę został zastąpiony przez anonimowy dzwonek elektryczny, wydaje się, że rola tego charakterystycznego dźwięku w naszym życiu wyraźnie zmalała, ograniczając się już tylko do wezwania na posługi religijne. A przecież nawet zwykła, codzienna historia dzwonów i dzwonków jest arcyciekawa.

Dzwony kute, nitowane, są starsze od odlewanych, które pojawiły się w epoce brązu. W Chinach były w powszechnym użyciu już w II tysiącleciu p.n.e. Od VII w. p.n.e. Grecy i Etruskowie używali małych dzwonków, które przejęli od irańskich ludów jeździeckich, którym dzwonki z brązu o sercach z żelaza służyły jako talizmany ochronne, zwykle zawieszane na ogłowiu końskim, ale także spotykane często w grobach. Dzwony do wież kościelnych wprowadzić miał św. Paulin z Noli (Włochy) w 409 roku, rozpowszechniły się ok. 800 roku, a od XIII w. zaczęły otrzymywać imiona, napisy i ornamenty.

Moja grudniowa praca z cyfrowym katalogiem muzealnym – Musnetem – zaowocowała spotkaniem ze zbiorem dzwonków, które PME otrzymało w latach 70-tych XX wieku od Muzeum Narodowego w Warszawie. Zbiór ten na kartach katalogu pisanego nosił tajemniczą nazwę: dzwonki bałagulskie. Fakt ten, wobec różnorodności występujących w tym zbiorze dzwonków, bardzo mnie zainteresował i „skazał” na poszukiwanie wiedzy. Oto efekty mojej musnetowo-detektywistycznej pracy.

PME 51922 Fot K Wodecka

Dzwonek bałagulski to element czworokonnej uprzęży bałagulskiej, którą spotykamy w XIX wieku na terenach Podola i Kijowszczyzny.  Pierwotnie tego typu zaprzęg używany był wyłącznie jako zaprzęg towarowy w transporcie między słynnymi targami w Bałcie na Pobereżu, Jarmolińcach na Podolu czy w Berdyczowie na Kijowszczyźnie. Ówczesne zaprzęgi czworokonne były to swego rodzaju TIR-y, osiągające dzięki pociągowi aż tylu zwierząt dużą szybkość. Bałaguła – ba’al agalah – po hebrajsku znaczy „pan wozu”. Nazywano tak kupców żydowskich, którzy spełniali ważną rolę dostarczycieli towarów i przewoźników. Zrzeszając się w korporację, skupiali w swoich rękach transport na tych terenach. Z czasem zaprzęg czworokonny przyjął się jako zaprzęg paradny, wykorzystywany w zamożniejszych warstwach społecznych do przejazdów ślubnych lub do wyścigów.

Styl bałagulskiej uprzęży towarowej polegał na maksymalnej prostocie. Były to szleje o szerokim stosunkowo nakarczku i napierśniku. Robiono je z surowej kręconej skóry, naszywanej mosiężnymi ozdobami, które ją usztywniały. Okucia te, w kształcie mniejszych i większych kółek, noszą nazwę luster i pukli. Charakterystycznym, niezbędnym elementem był dzwonek bałabon, kałatała lub szeptun zawieszony na szerokim pasku na szyi konia, przypięty wysoko do nagłówka. Bałabony, najbardziej lubiane, metalowe duże 12-20 cm wysokości, przypominały kształtem dzwonki bydlęce używane w Szwajcarii i na terenach górzystych. Dla bałagułów wykonywali je wiejscy kowale z taniego materiału. Najczęściej były kute i nitowane lub lutowane. Niepolerowane i niegalwanizowane – w swej prostej obróbce kowalskiej stały się najbardziej charakterystyczne dla żydowskich woźniców. Pozostałości choćby galwanizacji powinny skierować detektywa z Muzeum na trop eksportu ze Szwajcarii. Dla zaprzęgu bałaguły charakterystyczna była również dbałość o dźwięk wydawany przez zestaw dzwonków – metaliczny, donośny, który wydobywał bijak sercowy zawieszony na uszku. U wyrafinowanego bałaguły każdy bałabon miał inny głos, ale suma dźwięków musiała dawać subtelną gamę.

PME 519071 Fot K Wodecka

Obok bałabonów pojawiały się w uprzęży bałagulskiej kałatały. Były to dzwonki drewniane zrobione z wysuszonego drewna gruszy, okute na spojeniach mosiądzem. Bijakami były w nich drewniane serduszka nanizane na drut poziomy, umieszczony wewnątrz dzwonka. Wydawały stłumiony, ale donośny odgłos. Wspomniany zbiór PME nie zawiera, niestety, kałatałów.

Szeptuny powszechnie używane przez bałagułów były kuliste, z otworkami szparowatymi na wydobywanie się głosu, ale tak wąskimi, by kulkowy, luźny bijak nie mógł wypaść. Kulka nie uderzała dźwięcznie w ścianki, jak w przypadku kielichowatego bałabonu, lecz przetaczała się, wydając stłumione dźwięki; stąd nazwa tego rodzaju dzwonka. Najpospolitszym przedstawicielem tej grupy są janczary – znane również dziś pod postacią małych kulek przyszywanych do, niejako, obroży końskiej, zwłaszcza przy saniach. Janczary wyrabiane były jednak fabrycznie, przez co unikali ich bałaguli. Prawdziwe bałagulskie dzwonki były to dzwonki kute i nitowane, charakteryzujące się prosta obróbką. Gdy znajdujemy w zbiorze – tak jak miało miejsce w moim przypadku – szeptuna odlewanego, a dodatkowo jeszcze zdobionego, powinniśmy domyślić się, że należał raczej do uprzęży paradnej niż towarowej. Szeptuny wykonywano na ogół duże, a byli wśród bałagułów i tacy, którzy chcieli mieć je wielkości ludzkiej głowy! Dobierano je akordami, aby dźwięk był miły dla ucha, a najlepiej też rozpoznawany z daleka i jednocześnie nie do powtórzenia przez innego bałagułę. Zastosowanie dzwonków przy końskiej miało też za zadanie lekko otumanić, zahipnotyzować zwierzęta, które dzięki temu mniej odczuwały zmęczenie[1].

PME 519161 Fot K Wodecka

I tu kończy się opowieść melodyczna, a zaczyna romantyczna. Czworokonna uprząż bałagulska w XIX wieku została bowiem wśród polskiej szlachty kresowej ogłoszona „typowo polską”, dlatego też zaczęto stosować ją w celach paradnych i dla zademonstrowania uczuć patriotycznych. Do dobrego tonu, na przykład, należały w karnawale przejażdżki młodzieży polskiej w takich czterokonnych zaprzęgach dla odróżnienia, jak sądzę, od rosyjskich trojek. Podobnie ze względów patriotycznych nie używano przy tej uprzęży dzwonków zwanych kołokolcami – o kształcie odwróconego kieliszka do wódki z nóżką, wyrabianych fabrycznie w mieście Wałdaj (stąd nazwa kołokolce wałdajskie), powszechnych dla zaprzęgów rosyjskich. I tak polska moda kresowa z XIX wieku na zaprzęgi czworokonne otrzymała w literaturze miano bałagulszczyzny.

A wracając do zbioru dzwonków w PME to, po przejrzeniu, okazał się nie być w pełni bałagulskim – na co zwracam uwagę na zamieszczonych fotografiach. I jeszcze jedna, niestety nie rozwiązana przeze mnie, zagadka bałagulskich dzwonków z PME! Otóż na jednym z bałabonów widoczna jest resztka naklejki z napisem Kentucky N. 2. Jak sądzę jest to naklejka po słynnym amerykańskim burbonie Kentucky, ewentualnie po tytoniu Kentucky. Naklejka wydaje się zielonkawa (jednak po latach kolor może mylić) z motywem wołów w zaprzęgu koszącym zboże. Wiem, że znam tę naklejkę, jednak poszukiwania na amerykańskich stronach kolekcjonerów naklejek nic nie dały, poza przyjemnością przypomnienia sobie starych form reklamy. A może wśród czytelników niniejszego blogu jest ktoś, kto kojarzy te naklejkę lepiej ode mnie?

 


[1] Jest to jednak jedynie moje przypuszczenie, oparte na analogicznym zastosowaniu dzwonków w wojskowości, nie konsultowane z psychologiem zwierzęcym. Ponad to pragnę zwrócić uwagę na użycie często wyolbrzymionych dzwonków zwierzęcych w obrzędowości karnawałowej – i tu istotny jest ich charakterystyczny, niemal transowy dźwięk. Tym razem ma on za zadanie, jak sądzą etnografowie, odstraszenie demonów zimy i przywołanie nowych narodzin, nowego cyklu wegetacyjnego.

3 uwagi do wpisu “O ważności dzwonów i dzwonków

  1. Miłośnik bałagulszczyzny

    Szanowna Pani
    Z przyjemnością przeczytałem artykuł, natomiast muszę zwrócić pewna uwagę. Dzwonki zostały zastosowane ze względów bezpieczeństwa, ponieważ zaprzęg „naszych” Bałagułów poruszał się bardzo szybko co mogło spowodować wypadek, u woźniców żydowskich ich nie było. Po drugie żydowskie frachty niewiele miały wspólnego ze stylem zaprzęgu, tylko tyle że używano szlei, popularnych w tamtych rejonach do dzisiaj. Bałaguli rekrutowali się z zamożnej części społeczeństwa, dzwonki nierzadko wyrabiane były ze srebra! To było tylko stylizowanie się z grubsza na chłopski fason! Pragnę także zwrócić uwagę że Polacy na kresach(nawet tych najodleglejszych) nie używali trojek! Hołdowano stylowi angielskiemu, ewentualnie węgierskiemu jako europejskim, myślę że autorka wspomniała tu o trojce w kontraście do rosyjskich właścicieli, które były jednak wielką rzadkością. Po informacjach jakie autorka zamieściła czuje się esej Prof. Witolda Pruskiego i dziwię się takim nieścisłościom. Myślę że współczesnym ludziom bardzo trudno jest zrozumieć ducha i poczucie estetyczne Polaków żyjących sto, dwieście lat temu, co jest ze wszech miar zrozumiałe. Pozostając w temacie dzwonków natrafiłem kiedyś na janczary utrzymane stylistycznie w tradycji staropolskiej, ale wykonane były przez artystę! Przy poruszeniu dwóch pasów wygrywana była melodia, każdy janczar był „strojony” indywidualnie przez szlifowanie otworów przy szczelinie w kształtach jaki mają stare klucze, każda kula miała inne ząbki. Nigdy wcześniej, nigdy też później nie widziałem nic podobnego i tak fenomenalnego.

    Polubienie

  2. Jerzy Borowicz

    Fenomenalne artykuly razem powinny stanowić nierozłącznie bardzo dużo można się dowiedzieć na temat (janczarow) Gratulacje dla obojga z państwa .😁

    Polubienie

Dodaj komentarz